środa, 30 lipca 2014

#3 Początki z k-popem i początki z Azją.

Jednak potrzebuję jeszcze jednej notki...

Mam dziś feelsy, niczym kobieta w ciąży *czytajcie - mogę jeść ogórki kiszone z czekoladą* <TRUE>
Aigoo, teraz jak myślę, że w wieku 5 lat, kiedy byłam gówniarą ledwo odrośniętą od ziemi i chodziłam do maluchów hah , to oglądałam anime i słuchałam japońskiej muzyki. Co to były za czasy, najlepsze jest to, że ja dobrze pamiętam... jakby to było chociażby 5 minut temu... Moje pierwsze odcinki DB z wujkiem, który mówił: "To jest anime, japońska kreskówka". Openingi, endingi... radocha z oglądania... Albo jak takie 5-letnie dziecko oglądało po 22 Hypera, bo leciało GTO, czy kiedy w 2001 leciało Chobits, czy Czarodziejki z Księżyca, Digimony, Pokemony i wszystko inne co tylko się dało oglądać. Nie wiem czemu, ale do tej pory nienawidzę naszej Pszczółki i Gucia... a to była ulubiona bajka mojej mamy - jedyna japońska produkcja jaką popierała. Jednak nie przeszkadzało, że ja oglądałam inne - piękno. Pamiętam pierwsze gadżety, potem nawet ukochane Tokio Hotel przyćmiła Azja. No cóż... takie życie. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam Miyaviego z piosenką "Aho Matsuri", a w sumie ile to było lat temu? Chyba z ok. 10... lel. Potem Miv stał się moim bogiem gitary i to dzięki niemu nie przestałam grać. To też mój japoński autorytet męski. I wiem,że Kiriko Takemura znana jako Kyary Pamyu Pamyu też nawiedzała mój umysł... hah. To było coś! Potem na jakiś czas zelżyło, słuchałam chińskich i japońskich piosenek tak profilaktycznie, anime od czasu do czasu, jednak trochę serii wtedy zrobiłam *duma*, a potem nawrót - otaku jeb i koniec. Azja zdominowała moje życie. Śmieszne, ale prawdziwe. A kiedy uderzyła we mnie Korea? Hrmmm... z tego co pamiętam, to koreańskie zespoły także przewijały się przez playliste - czy to Shinhwa, czy Su'Ju albo stare DBSK, HITT, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że będę je tak kochać, i że tak bardzo zmienią moje życie. K-pop to moje serducho, po całości... w sumie nie tylko pop, bo zaczęło się od hip-hopu, kiedy to zagorzale słuchałam polskiego i w sumie każdego możliwego rapu... Soul Connection zmieniło wszystko... nie byłam jeszcze wtedy świadoma, że fani k-popu winni wybrać sobie ultimate biasa, bo po co mi to, po prostu radowałam się muzyką i jak to napisał RapMon "Większość czasu słucham wielu piosenek w kółko (na zapętleniu). To dlatego kiedy zostałem "zahaczony" przez jedną piosenkę, słuchałem jej póki nie robiłem się chory. 50 do 100 razy, słuchałem uważnie każdego osobnego słowa, czego nie posłuchałem dokładnie, usłyszałem już ewentualnie (chodzi o dalsze słuchanie na zapętleniu i wsłuchiwanie się w każde pominięte słowo dokładniej)~~ To dlatego wolę posłuchać, nim poczuję uczucia artysty, nawet jeśli to niewiele. To właśnie to, jak się komunikuję." - właśnie tak odbieram muzykę... delektuję się nią, doszukuję każdego najmniejszego fragmentu w podkładzie, czy tekście, delektuję się wokalem... Jak napisałam w poprzedniej notce - popłakałam się tłumacząc tego tweeta i dalej będę płakać czytając go. To nie tak, że jestem bez uczuć... mimo iż mówię, że nie mam serca... jestem bardzo uczuciową osobą i naprawdę, muzyka to jest to co pokazuje wszystkie moje emocje. Ale cóż wracając do Soul Connection, a mianowicie najbardziej do czasu Hey Ma: 
Zajarana MASLO, Still PM'em i najważniejsze Jepp'em Blackman'em.. tak...
To właśnie ten facet swoją muzyką, flow i sposobem bycia otworzył mnie na więcej uczuć i uratował przed wieloma głupimi rzeczami w moim życiu - między innymi dzięki niemu teraz piszę dla was tą notkę. Chciałabym się tym wszystkim z wami podzielić, ale mogę przekazać jedynie małą cząstkę tego mojego "światka". Cóż Jepp, a raczej Bang Yongguk, który został w 2012 roku liderem zespołu B.A.P, którego jestem wielką fanką, i który będę wspierać chociażby się waliło i paliło jest niesamowitym człowiekiem. Dzięki niemu bardziej tyrałam na wolontariacie, chciałabym też kiedyś założyć własną organizację pozarządową aka fundację i pomagać. Mam jeszcze w planie 2 inne tatuaże, które będą obrazować mi tego człowieka ilekroć na nie spojrzę, póki co posiadam jeden.
Obrazuje mi to moją starą ksywkę - TEZCATLIPOCA, czyli aztecki bóg wojny i zła pod postacią czarnej pantery (wilk i kruk mają oddać jej charakter). Na dole koreański napis "muzyka", a u góry inicjały Bang Yongguka. <3
Ludzie mówili "będziesz żałować" - nie żałuję i nie będę, bo będę dzięki temu pamiętała jaka byłam w tym wieku i będę już zawsze wiedziała CO JEST WAŻNE. "Do what u like and luv what u do" - to zrobię na drugiej łopatce, gdyż i ja i Guk kierujemy się tym samym. Robię tą notkę przez to, że włączyłam nową piosenkę B.A.P:
Nie obchodzi mnie, czy zmienili styl, czy śpiewają i rapują po japońsku, czy "to nie jest to samo co kiedyś". Po prostu ich kocham za muzykę, za ich wygłupy, za to jacy pokazują się na scenie. A teksty typu "nie znasz ich osobiście, jak możesz ich kochać" odłóżcie do kieszeni albo spalcie, bo nie obchodzą mnie takowe. Nie znam osobiście, ale szanuję ich za to co robią, tak jak resztę muzyków. To mój świat, moje życie, moje marzenie ~ Mogę być beztalenciem - nikim, ale nie dam się wykastrować z marzeń. ~ To co najważniejsze ukryte jest w środku, możesz to pokazać, ale nie musisz. Wystarczy, że pokażesz to tym najważniejszym, tym którzy chcą ten przekaz, chcą cię wspierać ~no matter what~. Bo przecież to marzenia nas unoszą, to nasze nadzieje dają nam żyć, a wiara sprawia, że pniemy się w górę. I to jest właśnie w tym wszystkim piękne. Jak muzyka zmienia człowieka i jak człowiek zmienia świat.
"Muzyka nie może zmienić świata, ale może zmienić ludzi, a oni mogą zmienić świat" ~ Miyavi / Klub Studio / 23.03.14 / Kraków

B - A - P! Yes, sir!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz